Kiedy tylko przeczytałam tekścik po drugiej stronie ulotki zachachmyconej z kina od razu stwierdziłam - wampiry albo czarownicy - to drugie odrzuciłam, bo ze dwa lata temu było, niedawno na HBO leciało ;D.
I rzeczywiście - poguglałam i okazało się: WAMPIRY! Ponieważ jestem miłośniczką przesłodzonych historyjek o wampirze zakochującym się w śmiertelniczce (która to śmiertelniczka zazwyczaj jest główną bohaterką) postanowiłam obejrzeć. Specjalnie po to przemęczyłam się i zainstalowałam DC++, odnalazłam kortowskiego huba, ściągnęłam i... cóż, szanowni państwo, nie zawiodłam się! Żałuję jeno, że główni bohaterowie urodą nie grzeszyli... ale wszystko po kolei.
Główna bohaterka, Bella (nawiązanie do "Pięknej i Bestii"?) z powodu wyjazdu matki (jedzie towarzyszyć swojemu drugiemu mężowi w trasie - jest on "drugorzędnym graczem w bejsbol"

Pierwszego dnia na lekcji biologii przysiada się do chłopaka, który na jej widok zachowuje się, jakby miał zwymiotować (nie jestem pewna, czy było to zamierzone...), następnie próbuje się przepisać na inne zajęcia. Potem na jakiś czas znika, kiedy się pojawia zachowuje się już normalniej - ot, sympatyczny nastolatek... no, dobra, nie przesadzajmy z tą sympatycznością - często zmienia mu się humor, zadaje dziwne pytania, w ogóle jest jakiś "nie teges". Wszystko rozwija się dość ciekawie, póki.. (ka bum!) Edward gołą ręką zatrzymuje vana, który pędzi by ostatecznie zakończyć marną egzystencję Belli! Na placu pełnym ludzi! (Helooł!) Cóż, widocznie nikt nie widzi w tym nic (aż tak) niesamowitego, nie przejmuje się też głębokim wgnieceniem w samochodzie. Bywa... (-_-)
Następuje seria dziwnych wypadków, bohaterka zdobywa coraz więcej faktów dotyczących tajemniczej natury Edwarda. Pomaga jej w tym zajomy Indianin ("Robiliśmy ciasteczka z błotka, kiedy byliśmy mali."


Potem w okolicy pojawiają się ZUE wampiry (Cullenowie to "wegetarianie" - nie piją ludzkiej krwi), które nie dość że zabijają miejscowych to jeszcze... nie, nie powiem (domyślcie się sami!).
Cóż, z postaci najbardziej podoba mi się tropiciel - James, Widząca-Przyszłość-Alice i 300 letni wampir rodem z Jamajki (a przynajmniej tak wygląda

Ciekawą rzeczą jest też bardzo sprytnie wpleciony wątek wilkołaków. A przynajmniej się domyślam że to oni, bo dosłownie nie jest powiedziane nic, natomiast łatwo dodać dwa to trzech i nie pozostaje nic innego.
Nie wiem czy całej reszcie świata spodoba się ten film, ale są sceny, które warto zobaczyć (walka wampirów, gra w bejsbol w ich wykonaniu).
Ogółem - film spełnił moje oczekiwania - troszkę się pośmiałam, troszkę pocieszyłam się wampirami siedzącymi na słoneczku, z dużym zainteresowaniem przyjrzałam się subtelnemu wątkowi wilkołaczemu. Ciekawa jestem, jak zareagujecie na ten film (ja nie oczekiwałam od niego wznoszenia się ku szczytom sztuki filmowej). Warto podejść do niego bardziej na luzie - pomaga
